wtorek, 23 kwietnia 2013

Rozdział 50- Epilog


-I to był ostatni raz kiedy ją widziałam.- uśmiechnęłam się lekko do dzieci siedzących przede mną. Otarłam łzę, która spłynęła mi po policzku.- Inni również mówili, że Natalie już nigdy nie przyszła.
-A co było potem?
-Potem? Ah, tak.. Dalej studiowaliśmy, pracowaliśmy, żyliśmy chwilą. Byliśmy zwykłymi młodymi ludźmi.
-Dzieci? Cześć mamo.- do pokoju weszła wysoka, elegancko ubrana szatynka. Uśmiechnęła się, a najmniejsza z dzieci przytuliła się do niej. Reszta dzieciaków spojrzało w kierunku kobiety i przywitało ją jednocześnie, nazywając ją matką.- Jak się dziś czujesz? Dzieci nie przeszkadzały?
-Babcia opowiadała nam historię swojego życia.- odpowiedziała podekscytowana dziewczynka.
-To wspaniale Caroline. Mamo… - kobieta spojrzała w moim kierunku. Rozejrzałam się. Oczywiście nikogo nie było. Znów ogarnęło mnie to dziwne uczucie.. Dziewczyna mówiła do mnie mamo, ale mi wydawało się, że widzę ją pierwszy raz.. – Pamiętasz mnie?
-Przepraszam moja droga, ale.. nie. Możesz przypomnieć mi swoje imię..?
-Dorothy. Jestem twoją najstarszą córką, a to moje dzieci: mała Caroline, 14-letnia Agnes- wskazała na siedzącą obok mnie dziewczynę o rudych włosach i lekko piegowatej twarzy- oraz 17-letni Dave. –chłopak siedzący na parapecie uśmiechnął się i pomachał do mnie. Odwzajemniłam uśmiech.
-Masz piękne dzieci, Dorothy. A ja piękne wnuki.- chwilę po tym do pokoju wszedł mężczyzna mniej-więcej w moim wieku.
-To również moje wnuki. Cześć córuś.- mężczyzna uśmiechnął się, a w jego policzkach pojawiły się dwa słodkie dołeczki. Takie jak jeszcze chwilę temu miał Dave, ucałował Dorothy w czoło i podszedł do mnie. – Wyglądasz prześlicznie kochanie.
-Dziękuję Harry..
-Ale co stało się z resztą? Jak oni sobie poradzili?- zapytał chłopak.


*Oczami Harrego*

-A w którym momencie jesteście?- zaśmiałem się.
-Ostatnie spotkanie z Natalie.- odpowiedziała Agnes poprawiając się na krześle.
-To już cała historia. Potem było już tylko życie..- odparłem.
-Ale oni chcą wiedzieć co było z naszymi przyjaciółmi, prawda?- wszystkie wnuki oraz nasza córka pokiwali twierdząco głową.- No dobrze.. Pauline urodziła piękną i zdrową córeczkę, a potem jeszcze dwójkę synów. Cała czwórka przeszła na islam, żeby być bliżej Zayna.
-Jednak ten zadecydował, że razem z rodziną Pauline będą obchodzić wszystkie ważne dla chrześcijan święta.
-Racja Harry.. Córeczka Liama i.. i.. – Alex próbowała sobie przypomnieć imię dziewczyny, ale sprawiało jej to taki ból, że postanowiłem dalej kontynuować historię.
-I Danielle, Margaret została niestety jedynaczką, ale była bardzo rozpieszczana. Poszła w ślady matki. Teraz jest jedną z najznakomitszych tancerek baletowych na świecie. Nasz blondynek, Niall oraz Martha długo nie mogli mieć dzieci, więc dużo podróżowali po świecie. Jednak kiedy Martha zaszła już w ciążę, urodziła bliźniaki. – Alex uśmiechnęła się do mnie.
-Ale to był płacz. Niall często siedział u nas, żeby nie słuchać tego płaczu, a Martha przychodziła po niego, ale nigdy nie była zła..
-Tak, złota dziewczyna. Nie to co Alex.. No, ale na czym ja skończyłem.. Niestety Louis i Alice nie mieli tyle szczęścia. Kilka lat po ślubie Alice zaszła w ciążę. Od początku była to ciąża zagrożona.
-Przy porodzie moja siostra zmarła, a Loui musiał wychowywać syna sam. Z nim mieliśmy sporo problemów. Często siedział u nas w domu, staraliśmy sobie jakoś pomagać, żeby był dobrym człowiekiem. Dorothy chyba pamiętasz Leo?
-Tak mamo. Miły chłopak, ale imprezowicz..
-Właśnie..- Alex zapatrzyła się w ścianę..- A u nas? Ja urodziłam aż czwórkę dzieci. Musiałam ich wychowywać, kiedy One Direction koncertowało.
-Ale nasza kariera trwała potem już krótko.
-My już będziemy szli. Dzieci pożegnajcie się z dziadkami.
-Odprowadź ich kochanie.- zwróciła się do mnie Alex i żegnała się z dziećmi.
Kiedy Dorothy odjechała zaszedłem do lekarza. Żeby spytać co z Alex.
-Panie Styles, choroba Alzheimera postępuje. Nie jest jeszcze źle. Choroba jest wczesna, więc możemy ją trochę opóźnić.. Niestety Pani Alex będzie zapominała coraz więcej.. Musi się Pan do tego przyzwyczaić.
****************************************
Kochani to już ostatni rozdział na tym blogu i koniec historii. pewnie i tak uważacie, że to wszystko jest d dupy i wgl. Ale to wasze zdanie. Eh, no nie ważne. Będę pisała niedługo kolejny blog. Na którym jest już pierwszy rozdział i prolog. http://band-dream-direction.blogspot.com/
A no i zapowiadam, że będę pisała opowiadanie z wątkiem Larrego i wgl.. No, ale na razie będzie pisane w zeszyciku. Jeżeli jesteście zainteresowane to proszę wchodzić w link wyżej i śledzić historię oraz notki.
Działa również blog "Can I help you?", http://psychologika-nastolatki.blogspot.com/, niestety nikt na niego nie wchodzi, ani nie dostaję, żadnych wiadomości. Cóż... Do połowy maja blog będzie istniał, później go usuwam.
To chyba tyle kochane moje! Kocham was i liczę na was ! :) 

wtorek, 9 kwietnia 2013

Rozdział 49


Wigilijny poranek. W tym roku nie czuję tak świąt jak w poprzednich. Sama nie wiem dlaczego. Może jest to spowodowane kłótnią z ojcem, a może dlatego, że właśnie dziś mam pojechać na lotnisko po Patricka. Wciąż nie mogę pogodzić się ze śmiercią Natalie. Takie uroczystości otwierają moje serce na wspomnienia i ból z nimi związany. Najbardziej bolało to, że nie umarła  przez starość.. Ale teraz miałam Marthe. Tylko tak jak zawsze powtarzał Niall, ona była całkiem inna niż Natalie..
-Eh, nie myśl o tym..- skarciłam się kręcąc głową.- Lepiej wstań w końcu z łóżka.
Dopiero w tym momencie zorientowałam się, że w łóżku nie ma Harrego. Zdziwiona wstałam i przeciągnęłam się. Sprawdziłam łazienkę, salon, kuchnię. Nigdzie go nie było. Zrobiłam kawę i zmartwiona usiadłam na krześle. Podciągnęłam kolana, a za chwilę zaczęłam czytać gazetę, która leżała na stole kuchennym.

*Oczami Harrego*

Zadowolony, że udało mi się wstać wcześniej i pojechać jeszcze do miasta, wszedłem do bloku. Prawie z każdego mieszkania wydobywały się zapachy świąt. Sprawdziłem, czy mam jeszcze szminkę na policzku i otworzyłem drzwi do mieszkania. Uśmiech zszedł mi z twarzy, kiedy zobaczyłem, że Alex siedzi w kuchni. Spojrzałem na zegarek zdobiący mój nadgarstek.
-Już wstałaś?- spytałem od tak. Rzuciłem kluczyki na stolik.
-Jak widać.- Alex podeszła i pocałowała mnie. Odwzajemniłem pocałunek, ale dało się wyczuć, że ani z mojej strony ani z jej nie jest to coś wielkiego.- Gdzie byłeś?- spytała.
-Menager zadzwonił do mnie rano, że ma jakiś wywiad w radio. Był jeszcze Horan i Malik.
Nic się nie odezwała, więc wziąłem się za przygotowywanie śniadania. Alex gdzieś zniknęła, a ja miałem nadzieję, że uwierzyła w to co jej powiedziałem. Minęło z 20min, a posiłek był gotowy. Zawołałem ją. Czekałem chwilę żeby w drzwiach pojawiła się Alex. Zamurowało mnie. Wyglądała prześlicznie. Czarne legginsy i duży czerwony sweter w białe renifery świetnie komponowały się z czerwonymi martensami.
-Może nie powinnam, ale rozmawiałam z Zaynem. Nie miał żadnego wywiadu dzisiaj. Cóż, nawet obudziłam go przed chwilą. A więc możesz mi powiedzieć gdzie byłeś..?
Zamurowało mnie po raz kolejny, tylko teraz w tym złym sensie. Nie mogłem powiedzieć ani słowa. Jej twarz była smutna.. Widać było, że nie jest zła, ale zmartwiona.
-Skarbie, wysłuchaj mnie..
-Może zanim coś powiesz, to odpowiedz na jedno krótkie pytanie.. Zdradzasz mnie?
-Nie! Alex kocham tylko ciebie. Chodź, coś ci pokarzę.. tylko ubierz kurtkę.
Zeszliśmy na dół. Wychodząc z budynku zakryłem jej oczy i zaprowadziłem tam gdzie stała moja niespodzianka. Pokazałem jej limonowe kabrio. Uśmiechnęła się, a ja ją przytuliłem.
-To miała być niespodzianka. Tamten samochód już swoje przeżył. Skarżyłaś się, że ciężko wchodzą biegi i wgl..
-Dziękuję skarbie.. Przepraszam, że cię posądziłam o zdradę, ale ta szminka..
-Szminka? Spotkałem fanki i ucałowały mnie. Zdjęcia już pewnie są w necie..

*Oczami Liama*

Danielle pakowała się do domu, a ja trzymałem naszą córkę na rękach. Była taka śliczna.. Jak jej mama.. Danielle spojrzała na nas i uśmiechnęła się. Odwzajemniłem ten uśmiech.
-Jestem gotowa. Myślisz, że na zewnątrz jest dużo paparatzzi?- spytała spoglądając przez okno.
-Nie wiem. Ale nic nam nie zrobią.. Obiecuję ci.
-Dzisiaj przyjeżdżają twoi rodzice, tak?
-Tak. Chcą poznać naszą córeczkę. Nie masz nic przeciwko?
-Liam, jasne, że nie. Mała Margaret musi poznać dziadków.
Droga do domu była łatwa i szybka. Nikt nas nie zatrzymywał. W domu Danielle poszła nakarmić Margaret a ja miałem za zadanie zrobić obiad. Pierwsze co przyszło mi na myśl to jakies spaghetti. Zanim skończyłem Dan już  była.
-Zasnęła. Jest taka malutka i krucha.. Czasami jak ją trzymam mam wrażenie, że coś jej zrobię, ale ona jakby to czuła..
-I wtedy uśmiecha się do  ciebie?- uśmiechnąłem się.- Mam podobnie. Jest ładna i inteligentna po mamusi.
-Właśnie.. Chciałabym wrócić za jakiś czas do pracy. Oczywiście występowałabym w Londynie.
-To twoja pasja.. Jeżeli chcesz to będziesz mogła wrócić. A za ile?
-Za parę miesięcy…

*Oczami Pauline*

-To co dzieciaki, szukamy prezentów?- zawołał radośnie Zayn i spojrzał w moją stronę.
-Wariat.- wyszeptałam, a zaraz potem jedna z ciotek zaczęła ze mną rozmowę. Uśmiechałam się, ale myślami cały czas byłam przy Zaynie. Nie mogłam skupić się na niczym. Był dzisiaj taki niesamowity. Wszystko brał na jeden wielki żart, zachowywał się jak na urodzinach ciotki, a nie jak na wigilii.
-Pasuje do naszej rodziny.- spojrzałam w stronę skąd dochodził głos. Była to ciotka, która chwilę wcześniej zaczęła rozmowę.- Nie możesz przestać o nim myśleć?
-Tak, to prawda.
-Zakochałaś się dziecino. A mama już wie?- pokazała na mój brzuch, dotknęła go i zaśmiała się.- Piękny dar od Boga, drogie dziecko.
-Nie wie. Mam zamiar powiedzieć jej po świętach, jak lepiej będzie widać.
-A kolejny prezent jest dla… PAULINE!- na radosny głos Zayna spojrzałyśmy na niego, a w naszą stronę biegła jedna z małych siostrzenic trzymając jakąś kopertę.
-Ziejń mówi, zie to dla ciebie..- wysepleniła, podała kopertę i pobiegła do mulata.
Byłam zaskoczona.. W środku znajdował się voucher na kurs nurkowania i bilet dla dwóch osób do Indii.
Jakiś czas później mama poprosiła mnie żebym zrobiła herbaty, więc poszłam do kuchni. Na blacie stała miska z sałatką warzywną. Z szuflady wzięłam łyżeczkę i podjadłam trochę.
-Nie ładnie tak..- szybko wyjęłam łyżeczkę z ust i odwróciłam się w stronę drzwi, skąd dobiegał głos. Stał tam uroczo uśmiechnięty Zayn.
-Nie strasz mnie! Ja tu robię pozory, że mało jem..- chłopak uśmiechnął się jeszcze szerzej i podszedł do mnie. Złapał mnie za biodra, podniósł i posadził na blacie. Zachichotałam, ale on już mnie całował. Zamruczał cicho koło ucha, potem całował mnie po szyi, karku, ramieniu.. Odchyliłam głowę do tyłu i dałam mu działać. Poniosła mnie chwila..
Minęło kilka minut, kiedy usłyszeliśmy cichy dziewczęcy głosik.
-Ziejń…?
Odskoczyliśmy od siebie automatycznie. Zayn stanął przy szafce ze skrzyżowanymi rękami na piersiach i niewinną miną. Ja zeskoczyłam z blatu i poprawiłam spódnicę. Na widok miny chłopaka zaśmiałam się i tak jak on spojrzałam w stronę dziewczynki.
-Co się stało Patty?
-Pobawisz śe ze mną..?- spytała nieśmiało przytulając mocniej misia.
-Jasne. Pomogę tylko Pauline w kuchni i przyjdę do ciebie.
Kiedy dziewczynka poszła przytuliłam mulata, zaśmiałam się mówiąc:
-Tylko niech ona się w tobie nie zakocha.. – Zayn udał obrażonego i wyszedł z kuchni- Miałeś mi pomóc!- krzyknęłam za nim.
-Też cię kocham.- odwrócił się i posłał mi budzika.


*Oczami Louisa*

Zajrzałem do lusterka, poprawiłem fryzurę i pobiegłem otworzyć drzwi. Stała w nich Alice w krótkiej koronkowej sukience i czarnych szpilkach. Przywitałem ją buziakiem i wciągnąłem do środka. Zatrzasnąłem drzwi, a jej drobne ciało przywarłem do nich, po czym namiętnie ją całowałem.
-Louis, ogarnąłeś już wszystko?- zaśmiała się i lekko mnie odepchnęła. Zrezygnowany wskazałem ręką żeby weszła w głąb mieszkania.
-Wszystko gotowe. Koreczki, sałatki, krewetki są w kuchni. Wódka, wino i szampan w lodówce. Dziewczyny przyniosą jeszcze ciasto.
-Postarałeś się kochanie.. A nie, poczekaj. To ja większość przygotowałam na tego sylwestra.- pokazała mi język, po czym usiadła na kanapie.
Chwilę później zaczęli się schodzić inni. Włączyliśmy muzykę, a Harry przyniósł z lodówki wódkę i wino dla dziewczyn. Poleliśmy pierwszą kolejkę na rozgrzewkę. Potem drugą, trzecią..
-Danielle a gdzie zostawiłaś swój skarb?- zapytałem trochę podpitym głosem. A reszta zaśmiała się ze mnie. Udałem oburzonego i wpatrzony w dziewczynę czekałem na odpowiedź.
-Margaret została w domu z dziadkami.
-To co, polewamy?- zapytał Harry.
Pogłośniliśmy muzykę jeszcze bardziej. Zaczęliśmy tańczyć, jeszcze bardziej pić, żartować. Wyszło jedno wielkie harty part.
Przed 23 ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Większość z nas była już mocno wstawiona, ale postanowiłem otworzyć drzwi. Nie mogłem uwierzyć, kogo tam zobaczyłem. Przetarłem oczy, gdyż wydawało mi się, że to moje pijackie urojenie. Ale nie..

*Oczami Natalie*

-Cześć Loui.- przywitałam chłopaka z wielkim uśmiechem. Stał i nie dowierzał.
-Jestem pijany, prawda?
-Nie. Znaczy tak, ale ja też tu jestem. Wpuścisz mnie?
Tak fajnie było patrzeć na wielkie oczy Louisa i niedowierzające spojrzenia reszty. Ktoś z nich jak tylko mnie zobaczył wyłączył muzykę. Niall przytulił ramieniem Martę, podobnie za nim postąpili pozostali chłopcy. Wszyscy zajęli miejsca siedzące i zamilkli. Ja stałam. Stałam przed nimi i wszystko co chciałam im powiedzieć umknęło mi. Kiedyś wzruszyłabym się, że po tak długim czasie widzę ich wszystkich razem, ale dziś.. Dzisiaj tego nie potrafiłam. Po śmierci cały mój charakter zmienił się o 180stopni.
-Trzy z was mnie nie znają, więc się przedstawię. Natalie Nowak, była narzeczona Nialla i przyjaciółka reszty towarzystwa.
-Czekaj, to ty w końcu żyjesz czy nie?- spytała dziewczyna podobna do mnie.
-Martha, prawda? Teoretycznie nie, praktycznie żyję w pewnych chwilach.. Ale to już mi się kończy..
-Że co?- spytała Alice. Uśmiechnęłam się na wspomnienie jak wyglądała kilka lat temu..
-Dajcie mi powiedzieć. Kochani, bardzo się cieszę, że jesteście wszyscy razem. Wiem, że to co stało się w Sydney było dla was ciężkie.. Ale dobrze, że znów się przyjaźnicie.. O to mi chodziło.. – po policzku spłynęła mi łza.- Cieszę się, że jakoś to wszystko się ułożyło.. Że każdy z was jest szczęśliwy..- teraz patrzyli na mnie nie tylko z niedowierzaniem, ale też nie wiedząc o co mi chodzi.- Cóż, tak jak zauważyliście wcześniej, kiedy się widzieliśmy, potrafię być „niewidzialna”. Obserwuję was i jestem zawsze obok was. Oczywiście pomijając wszystkie sceny erotyczne.. – Harry i Zayn zaśmiali się, a ja spojrzałam na nich i sama się zaśmiałam, bo chyba zrozumieli moją aluzje.- Także chciałabym ostatecznie pożegnać się z wami, bo to już moja ostatnia godzina na Ziemi.
-Natalie.. Zawsze pozostaniesz w moim sercu. – Niall wstał i podszedł do mnie.- W sercach innych na pewno też.. Dziękuję ci za Marthe..- przytulił mnie, a ja wtuliłam się w niego całym ciałem.
-Mam nadzieję, że będziesz z nią szczęśliwszy niż ze mną.- uśmiechnęłam się najpierw do niego, a potem do czerwonowłosej dziewczyny, a Martha to odwzajemniła.
-Kochanie.. tak bardzo się cieszę, że cię widzę.. i tak bardzo żałuję, że odchodzisz..- podeszła do mnie Alex i w tym momencie obie zaczęłyśmy płakać.. Chwilę później przytulili mnie inni.
Pożegnałam się z nimi i wybiła 24. Poczułam, że coś się ze mną dzieje, że zaczynam znikać. Coś zjadało mnie od środka. Poczułam mocny ból, ale nie chciałam go pokazywać przyjaciołom. Raptownie oślepiło mnie światło. Spojrzałam w jego stronę. Zobaczyłam jakby drzwi albo tunel. Ostatni raz spojrzałam na przyjaciół i już ledwo słyszalnym głosem powiedziałam:
-Kiedyś się tam spotkamy wszyscy razem. Będę na was czekać.
I weszłam w światło. Za mną nie było nic, tylko jasność…

************************************************
Mam nadzieję, że czytało się przyjemnie. Starałam się, serio.. Ale czekam na waszą opinię.
Ten rozdział dedykuję: dziewczynie, która pod każdym rozdziałem od pewnego czasu dodawała swój komentarz, który zawsze był dla mnie ważny, a mowa o Asiek1323, oraz osobie, która zawsze mobilizowała mnie żeby dodać kolejny rozdział, a często dawała mi (nawet nieświadomie) pomysły.. a chodzi o...? O mojego DZIUBASKA ! czyli zawsze szaloną i często wkurzającą Mart  =D