niedziela, 26 lutego 2012

Rozdział 1

-Nie rozumiem ich. Dlaczego muszą się przeprowadzać?!
-Tak. Też nie rozumiem moich rodziców. Dobrze, że lecimy do Londynu, a nie do Moskwy czy Nowej Zelandii.
-Prawda. Tak to masz tylko 2h drogi samolotem. Nie chcę żebyś wyjeżdżała.-powiedziała ze łzami w oczach Natasza.
-A myślisz, że ja chcę?! Tutaj mam ciebie, chłopaka, znajomych, a tam nikogo nie mam.- powiedziałam roztrzęsiona.
-Trudno. Pamiętaj wchodź na facebook’a, gadu- gadu i twitter’a. Pisz i dzwoń.
-Jasne, na pewno.
-Będę za tobą tęsknić. Za twoimi wybuchami śmiechu…- teraz Natasza rozpłakała się na dobre, powinnam ją pocieszyć, ale nie miałam siły, sama też się rozpłakałam.
-Muszę już iść. Już tęsknię.
Biegłam do domu. Za jakieś 4h miałam samolot do Londynu. Moja mama dostała kontrakt z bardzo dobrą firmą w centrum i musieliśmy całą rodziną się przenieść, to znaczy: moi rodzice, Mateusz i Ala (starszy brat i młodsza siostra) no i ja. Mati ma 19 lat, a Ala 13. Dla nich to  jedna wielka przygoda, zgoda dla mnie też, ale mam wątpliwości. Co prawda jest prawdopodobieństwo, że moja najlepsza przyjaciółka też tam pojedzie. Weszłam do domu. Mebli i taty nie było już od wieczora. Walizki miałam już spakowane. Teraz tylko podręczny bagaż. Większość rzeczy i tak jechała samochodem. Ciężko mi było zostawić wspomnienia minionych 17 lat i od tak sobie wyjechać do Anglii. Cóż przynajmniej moje rodzeństwo się cieszyło. Mateusz mógł spełnić swoje marzenia: chciał założyć boysband i zrobić karierę, a Ala mogła, w jakimś minimalnym procencie spotkać swój ulubiony zespół. Tak, to mnie pocieszało. Moje marzenie? Zobaczyć Londyn!
Na lotnisku szybko nam zeszło, sama podróż też nie była uciążliwa.  Do naszego nowego domu dojechaliśmy taksówką. Trochę to nam zajęło, bo taksówkarz źle nas zrozumiał i pojechał pod inny adres. Kiedy już dotarliśmy, poszłam do swojego pokoju i usiadłam na podłodze. Tata miał być dopiero późnym wieczorem, a nawet w nocy. Przez chwilę zastanawiałam się co mogę robić, ale usłyszałam głos mamy.
-Ola wychodzimy! Złaź, idziemy załatwiać wam szkoły.
-A już myślałam, że trochę odpoczniemy od lekcji.- burknęłam i zeszłam na dół.
Najpierw poszliśmy do szkoły w naszym obwodzie, ale nas nie przyjęli. Objechaliśmy kilka szkół, ale na marne. Rodzice postanowili, że mamy razem chodzić do szkoły, coś w stylu polskiego gimnazjum i liceum razem. Mama traciła nadzieję na taki układ, kiedy znalazła jeszcze jedną taką szkołę, prywatną, drogą, jednym słowem dla bogaczy, gwiazdeczek itp. Kiedy weszliśmy do sekretariatu, przedstawiliśmy się, pokazano nam cennik. Cena nas przeraziła, ale lepsze to niż nic. Do domu było nawet blisko i tata nie musiałby nas rozwozić. Zapytano nas jeszcze o profile klas. Mieliśmy do wyboru: muzyczną, artystyczną, sportową, biologiczno-matematyczną, historyczną, coś związane z modą i projektowaniem. Muzyczna, artystyczna i sportowa dzieliły się jeszcze na kilka profili. Mati wybrał oczywiście muzyczną, Ala projektancką, a ja fotograficzno-muzyczną, która zaliczała się do artystycznych. Dziwne połączenie, ciekawe jakie będziemy mieli zajęcia. Po dostaniu planu okazało się, że to nie jest tak, że masz jedną klasę i wszystkie zajęcia masz z nią, tak jak w Polsce, tylko częściowo wybierasz sobie zajęcia i plan, a potem dopisują cię do poszczególnych grup. Po wizycie w szkole pojechaliśmy od razu kupić podręczniki, a potem do domu. Mebli jeszcze nie było, usiedliśmy więc na środku salonu i wspólnie przeglądaliśmy książki. Wieczorem ustawiliśmy wszystko, poszłam do pokoju i zaczęłam się rozpakowywać. Nawet się nie obejrzałam a wszystko w pokoju miałam zrobione. Ubrania wisiały w szafie, biurko ogarnięte, plan wywieszony, zdjęcia przyjaciół porozwieszane. Spakowałam się zawczasu do szkoły i poszłam pomóc Ali. Kiedy i u niej wszystko zrobiłyśmy pomogłyśmy mamie. Wieczorem siadłam na łóżku i wyjęłam starą książkę do angielskiego, żeby powtórzyć sobie kilka rzeczy zanim pójdę do szkoły. Z angielskiego byłam dobra, zawsze poziom szkolny przewyższałam o jakieś 3 lata. Wymowę miałam podobno bardzo dobrą, a pamięć do słówek świetną. Tak jak obiecałam Nataszy weszłam na facebook’a i gadu-gadu. Od razu posypały się pytania jak tu jest, czy rozpakowałam się już, kiedy idę do szkoły. Przed pierwszym dniem w nowej budzie musiałam się wyspać, przecież nie chciałam mieć worków pod oczami, dlatego bardzo szybko położyłam się spać, jeszcze szybciej zasnęłam.


Wstałam dosyć szybko. Do łazienki jak zawsze była kolejka. Postanowiłam, że najpierw zjem śniadanie i dopilnuje żeby Ala spakowała wszystkie książki. Kiedy łazienka była już wolna, umyłam się i zrobiłam lekki make-up.  Ubrałam czarne rurki i pierwszy lepszy T-shirt. Zeszłam na dół, rodzeństwo było już gotowe do wyjścia, wzięłam torbę i w trójkę ruszyliśmy w stronę szkoły. Ala była bardzo podekscytowana, dlatego przez całą drogę nawijała jak powinien wyglądać jej pierwszy dzień w szkole i jak bardzo chce spotkać One Direction. Mateusz słuchał muzyki, a ja przytakiwałam bądź zaprzeczałam Ali.
-Kocham ich. Są tacy słodcy, prawda?
-Tak, tak. A najbardziej… yyy no ten… Jak on miał?- Nie znałam tych chłopaków, nie poświęcałam im szczególnie uwagi, posłuchałam raz czy dwa ich piosenek, ale musiałam potwierdzić, że są słodcy. To chore.
-Liam. Ich głosy są rewelacyjne. Cały czas mogłabym słuchać Forever young.
- Tak no właśnie. Liam…
-Fajnie by było gdyby chodzili z nami do szkoły.
- Tak, tak. Marzenia…
Do szkoły doszliśmy szybko. Zaszliśmy do sekretariatu i ruszyliśmy każdy w swoją stronę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz