piątek, 25 stycznia 2013

Rozdział 45



*Oczami Liama*
Obudziłem się nad ranem. Najpiękniejsza kobieta mojego życia jeszcze spała. Pocałowałem Danielle w czoło, mruknęła się i przekręciła na drugi bok. Wstałem, chociaż nie było mi łatwo. Poszedłem nalać sobie kawy. Wyszedłem przed dom po gazetę i  wróciłem do kuchni. Zacząłem czytać popijając kawę. Na jednej z pierwszych stron znalazłem artykuł o Louisie, Alex, Harrym i  Alice. Pisali, że Alex rzuciła Louisa dla Harrego, a ten szybko pocieszył się u jej młodszej siostry, żeby zatuszować życie w trójkącie…
-Znowu Larry..- mruknąłem do siebie kręcąc z niedowierzaniem głową i zamknąłem gazetę.
Zrobiłem kilka kanapek, a do szklanki nalałem ulubionego soku ananasowego brunetki, która była w łóżku. Wszystko włożyłem na tacę i zaniosłem do sypialni. Danielle dalej spała. Zrobiłem jej zdjęcie telefonem, po czym dodałem na twittera z dopiskiem „Mam nadzieję, że nie będziesz miała mi tego za złe kochanie.” . Usiadłem w łóżku opierając się o oparcie. Wziąłem książkę i zacząłem czytać. Mruknęła coś i położyła mi ręką na szyi. Objęła mnie. Uśmiechnąłem się w tym samym momencie co ona.
-Hej skarbie.- przywitała mnie.
-Jak się spało w nowym domu?
-Dobrze. Mały mnie obudził.
-Może mała. Przecież nie wiemy.- powiedziałem sięgając tacy. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Cmoknęła mnie w policzek i usiadła w podobnej pozycji jak ja.
-Śniadanie do łóżka? Jesteś kochany Liaś. A jeżeli chodzi o dziecko, to czuję, że to chłopiec.
-A ja, że dziewczynka. Kiedy idziesz do lekarza?
-Dzisiaj. A ty jakie masz plany?
-No cóż, o 14 mam spotkanie z menagerami i całym zespołem. Pewnie potrwa dosyć długo, bo mamy dużo do omówienia. A potem wracam do domu. Do naszego domu.

***
Jadąc do biura zadzwoniła do mnie Danielle. Powiedziała, że właśnie umówiła się z Pauline i Alex, po wizycie u lekarza.
-No więc one mnie odbiorą, a potem pójdziemy razem na kawę. Zadzwoń jak będziesz już wolny. Kocham cię.
-Też cię kocham. Pa. – rozłączyłem się i zacząłem parkować samochód. Chłopcy już byli, Peter też już czekał. Jak każde zebranie zaczęło się od podsumowania od ostatniego zebrania. Peter pochwalił nas za kilka wywiadów. A potem pokazał gazetę, którą już widziałem. Przeczytał cały artykuł.

*Oczami Harrego*
-Że co? Że niby ja.. Lou i Alex? Że w trójkę?- wybuchnąłem gniewem po przeczytaniu artykułu.
-To chore! Kiedy wszyscy zrozumieją, że Larry nigdy nie istniał?! Nie jestem gejem jak Hazz!
-Nie jestem gejem! Już nie jestem.
-Louis, Harry uspokójcie się.- powstrzymał nas Zayn. Gdyby nie on Louis powiedział by coś jeszcze, a ja zapewne bym się na niego rzucił z pięściami.- Trzeba coś z tym zrobić. Zastanówmy się co.
-Proponuję, żeby ta czwórka stawiła się jutro w „Good Morning London”. Jeden telefon i wywiad załatwiony.- odezwał się Peter podnosząc swoją filiżankę.- Dziewczyny mogą ucierpieć. Chyba dobrze byłoby wyjaśnić to od razu?- Wszyscy przytaknęliśmy, że to dobry pomysł.- Kolejna rzecz za nami, więc przechodzimy do najważniejszej. Zaczęliśmy próby, jak się pewnie domyślacie zapowiada to trasę.
-Właśnie. Trzeba ustalić terminy.
-Terminy są już ustalone, Niall.- blondyn wytrzeszczył oczy, już otworzył usta żeby coś powiedzieć, ale Peter był szybszy.- Ruszamy Zaraz po nowym roku. Powiedzmy… 2 stycznia.
-CO?- Niall aż wstał, ale po chwili usiadł. Wszyscy byliśmy wstrząśnięci. Napięcie można było wyczuć od razu. Louis poprawiał się na fotelu. Niall uderzał telefonem w otwartą rękę. Zayn wystukiwał jakiś rytm na kolanie. Po chwili ciszy odezwał się Liam:
-No i jak ty sobie to wyobrażasz? Przecież wiesz, że Danielle ma termin.- zaczął normalnie, ale widać było, że jest mocno wkurzony- I co, zostawię ją samą z miesięcznym dzieckiem?- Peter nic nie odpowiedział, wiec chłopka jeszcze bardziej podniósł głos- Tak?!
-Liam rozumiem cię, ale musicie poświęcać się dla kariery.
-Naprawdę?! A nie możemy odłożyć tego do wiosny?- dołączył się Niall- Dzieciak będzie większy, Danielle sama sobie poradzi. A ja też nie mogę zostawić Marthy samej.
-Co to znaczy?- zapytał menager.
-Nie ważne co znaczy. Ale oboje mają racje.- tym razem ja wstałem i zabrałem głos- Wszyscy mamy jakieś plany. My z Alex mieliśmy jechać akurat wtedy do Polski.
-A ja z Pauline.. Znaczy Pauline podejrzewa, że jest w ciąży. Nie wiem co będzie dalej.
-No a ja obiecałem Alice, że będę z nią w jej urodziny…
-Dobra! Już dobra! Przestańcie! Ale wiedzcie, że jeżeli nie odniesiecie wielkiego sukcesu, to wasza wina. Ja robie co tylko mogę. Trasę zaczniemy na początku września, pasuje? Wtedy wszystkie dzieci będą już duże. Wszyscy zadowoleni?- uśmiechnęliśmy się do niego-  Przypominam, jutro wasza czwórka o 8 w studio. Za tydzień lecimy do USA na świąteczne wydanie X-Factora. Potem święta..
-A po świętach koncert w szkole Alice.- dokończyłem za niego.
-Czy to wszystko? Jest już prawie 18.- naglił go Louis.
-Dobrze. Żegnam. Jesteśmy w kontakcie. – Peter odprowadził nas do drzwi. Na parkingu wsiadłem do samochodu Louisa. Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony.
-Nie spodobało mi się co powiedziałeś.- rzuciłem patrząc przed siebie, kiedy zamknął drzwi Ferrari. Nic nie odpowiedział.- Rozumiem, że kochasz Alex, ale zrozum też to, że ja nigdy nie przestałem jej kochać.- znowu odpowiedziała cisza, po chwili ciągnąłem dalej- Fakt żyłem z Venessą i Carolem na co dzień, ale to był błąd. To dlatego się teraz przyczepili. Przepraszam. Wiem, że szczerze kochasz Alice i naprawdę przepraszam.
-Dzięki stary. To co mówiłem.. Cóż to było w emocjach.
-Rozumiem. Wiesz, wydaje mi się, że Larry jednak istnieje, bo jesteśmy jak bracia.- chłopak się zaśmiał i poczochrał mnie po włosach.- Idziemy na piwo?- Louis odpalił silnik, po czym ruszył.

*Oczami Marthy*
Leżałam na łóżku skulona. Usłyszałam, że drzwi wejściowe zamykają się. Za chwilę usłyszałam głos Nialla. Był dla mnie taki dobry, troszczył się o mnie. Był na każde moje zawołanie, a właściwie w chwilach gdy nie chciałam widzieć nawet jego. Najlepszego, najładniejszego, nadopiekuńczego chłopaka z jakim przystało mi chodzić. Normalnego dnia wstałabym i uściskała z całej siły, albo czekała na niego z obiadem. Ale dzisiaj nie miałam na to najmniejszej ochoty. Ani dzisiaj, ani wczoraj, ani przez 4 poprzednie dni. A on był przy mnie każdego dnia, każdej chwili. Karmił jak dziecko, kiedy nie chciałam jeść. Po chwili poczułam jak przytula mnie i całuje. Lekko się uśmiechnęłam, ale uśmiech zniknął tak szybko jak się pojawił.
-Jak się czujesz?- zapytał blondyn, ale jak zawsze nie odpowiedziałam.- Kupiłem ci ulubiony jogurt i ciasto czekoladowe. – chłopak odwrócił się ode mnie. Nie odszedł, bo nie słyszałam kroków, ale nie czułam też jego dotyku, musiał siedzieć dalej na łóżku. – Martha co się dzieje? Od 4 dni nie powiedziałaś żadnego innego słowa niż „Nie” albo „Zostaw mnie”.  Wpadłaś do domu roztrzęsiona. Cały czas płaczesz. Co jest do cholery?- podniósł lekko głos.- Powiedz mi w końcu!
-Chcesz wiedzieć? Naprawdę chcesz wiedzieć?- zerwałam się i spojrzałam na niego. Siedział trzymając ręce na kolanach, patrzył w dół.
-Tak chce wiedzieć.
-Dobrze! Zgwałcił ją! Zgwałcił i pobił do nieprzytomności.- wykrzyczałam płacząc. Przytulił mnie. Wiedziałam o co zapyta teraz „Kto?, kogo?, kiedy?”- Ten łajdak zgwałcił moją siostrę. Napił się i ją zgwałcił, a potem pobił, bo była za głośno. A to mogłam być ja.
-Nie rozumiem. O kim mówisz?
-Mark był moim chłopakiem zanim mnie uratowałeś. To przy nim zaczęłam ćpać. Potem zaczęła z nim chodzić Vick. Prosiłam, błagałam, ale ona nie słuchała.- popatrzyłam na niego. Był zatroskany, przytulił mnie jeszcze mocniej i pocałował w czubek głowy.- Dlaczego mnie uratowałeś, dlaczego to ja z nim nie jestem tylko ona? Dlaczego Alice trafiła na porządnego chłopaka swojej siostry, a moja nie?
-Nie umiem ci odpowiedzieć. Może tak musi być. Takie jest życie.- zapłakałam jeszcze raz. Ale tym razem, to ja przycisnęłam mocniej ciało chłopaka do siebie. – Kochanie następnym razem rozmawiaj ze mną. Powiedz mi od razu. Będziemy działać razem już zawsze, rozumiesz?- pogłaskał mnie po włosach.
-Razem płakać, razem się śmiać, cieszyć, cierpieć? To chcesz powiedzieć?
-Tak. Na zawsze razem…
-Niall, czy to są oświadczyny?- spojrzałam na niego ze łzami w oczach.
-A tego właśnie chcesz?
-Tak. Chcę być z tobą na zawsze.- odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
-A więc, Martho, czy zostaniesz moją żoną?- pokiwałam głową. Płacząc zaśmiałam się i namiętnie pocałowałam chłopaka. Całowaliśmy się jeszcze długo. Zdjęłam z blondyna koszulkę, gładziłam po jego plecach rękami. Zdjęłam swoją. Całował po karku…
***************************************
Jest rozdział. Wiem, że te ostatnie rozdziały są do chrzanu. Ale nie bójcie się nie będzie ich już tak dużo :) A teraz podziękowania za komentarze, wejścia itd. Nie będę się rozpisywać,ale po prostu dziękuję, że jesteście i że czytacie. Niebawem rusza nowy blog. A tu proszę link do niego: http://band-dream-direction.blogspot.com/
Błagam wchodźcie i czytajcie go. Błagam, to dla mnie ważne. A jednocześnie polecajcie.
A no i zmieniłam twittera, może jedynie zawiesiłam...? No, ale przez jakiś czas i pewnie jeszcze długo będę korzystać z innego. Jeżeli ktoś chce żebym go follownęła to proszę podać nick w komentarzu+swoje krótkie  zdanie na temat rozdziału.
Przepraszam za błędy i literówki. :P
To tyle. Buziaczki kochane :*

4 komentarze:

  1. Nooo świetny, dobrze że chłopcy postawili się menadżerowi :D Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  2. fajny rozdział ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny Rozdział!

    Zapraszam do siebie http://opowiadanie-o-district-3.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny a nawet bardzo w 1 dzień przyczytałam od 1 do tego i sama sobie nie wierze ,że tak mnie wciągnęło czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń