niedziela, 10 lutego 2013

Rozdział 46


*Oczami Alex*

-Hej, Pauline!- zawołałam dziewczynę, która się spóźniała. Czekałam na nią w kawiarni w centrum handlowym.
-Cześć Alex. Gdzie idziemy?
-A co chcesz kupić Zaynowi?
-Nie mam pojęcia. Ty masz jakiś pomysł na prezent dla Harrego?
-Też nic. Odkładamy to?- Pauline zaśmiała się i pokiwała głową.- W taki razie chodź na kawę.
-Jak było wczoraj w „Good Morning London”?
-Szkoda gadać. Zrobili z nas trójkącik, a z Alice przykrywkę. No, ale chyba w końcu zrozumieli, że jesteśmy dwiema różnymi parami.
-Ja już przywykłam, że część fanek lubi mnie a część nie. Alice chyba jeszcze nie, co?
-Nie. Była zdruzgotana. Całe przedpołudnie spędziłyśmy razem. Ah, właśnie. Co powiedział lekarz?
-Że jestem w ciąży. Zayn jeszcze nie wie..
-Rozumiem. Zachowam dyskrecje.- przytuliłam dziewczynę.- Gratuluje Pauline.

*Oczami Alice*

Stałam pod szkołą i rozmawiałam z kolegą z klasy, kiedy przyjechał po mnie Louis. Pożegnałam się z Mickiem i cmoknęłam go w policzek. Wsiadając do samochodu, już widziałam, że Louis coś jest nie w sosie. Rzucił tylko „Cześć Alice” i ruszył. Jechał szybko, łamiąc przepisy.
-Co jest?
-Nic.
-Przecież widzę.
-Dobrze. W takim razie, kto to był?
-Mick? Kolega z klasy.
-Jasne. To czemu go pocałowałaś?
-Żegnam się tak ze wszystkimi! Louis, czy ty.. Jesteś o niego zazdrosny?!
-Nie!- jeszcze bardziej przyśpieszył.- Tak! Jesteś ode mnie młodsza, a on jest w twoim wieku..
-Loui, kochanie.. Jesteś jedynym chłopakiem jakiego pragnę, jakiego kocham. Zrozum, że dla mnie nie liczy się ile masz lat, tylko jaki jesteś.
-Tak wiem, ale.. Jedziesz do mnie?
-Nie mogę. Muszę jechać teraz do domu. Mama coś ode mnie chciała.
-Ale spotkamy się wieczorem?
-Jeżeli chcesz.-uśmiechnęłam się- Przyjedź do mnie.
* * *
Otworzyłam drzwi wejściowe. Chłopak stał z bukietem róż. Wychylił głowę zza kwiatów i podał mi je.
-Wybaczysz moje dzisiejsze zachowanie?
-Wybaczyłam już w samochodzie.- cmoknęłam go i wpuściłam do domu- Co robiłeś przez resztę dnia?
-Byłem na mieście z Harrym i Zaynem. Mam dla ciebie jeszcze jeden prezent.
-Co?
-Tak. Twoja mama się zgodziła. Spakuj się i jedziemy.
-Gdzie?
-Niespodzianka. No pakuj się, bo jeszcze się spóźnimy.
-Dobrze, dobrze.
* * *
-Louis dlaczego jesteśmy na lotnisku?
-Zobaczysz.
-Gdzie ty mnie zabierasz wariacie?
-Zobaczysz.-chłopak wyjął walizki z bagażnika i zaprowadził na odprawę. Tak to wszystko zaplanował, żebym do końca nie wiedziała gdzie lecimy. Wsiedliśmy do ich prywatnego samolotu i ruszyliśmy. Kiedy lot się kończył wyjrzałam przez okno. Moim oczom ukazało się duże miasto i Wieża Eiffla.
-Zabrałeś mnie do Paryża?

*Oczami Harrego*

-Dziewczyny zachodzą w ciąże, biorą śluby.. a my?- spytałem Alex.
-Śpieszy ci się? Nie chcę mieć jeszcze dziecka, a ślub przyjdzie z czasem..
-Tak, ale fajnie byłoby mówić do ciebie żono.
-Tak, ale jesteśmy razem tylko kilka miesięcy.
-Tak, ale znamy się bardzo długo.
-Tak, ale wiesz ile jest spraw rozwodowych z powodu za szybkiego ślubu?
-A wiesz ile zbyt późnego?- spytałem rozbawiony.
-A co za różnica. Kocham cię. Ty kochasz mnie, chyba..
-Nie chyba tylko na pewno.- ucałowałem Alex i posadziłem na kolanach.- Kiedy idziesz do pracy?
-Jutro o 10 mam zajęcia, a potem sprawę w sądzie. Jeszcze jedno spotkanie w kancelarii.. Powinnam być wolna gdzieś koło 16. A planujesz coś?
-Nie. Jutro mamy próby. Mogę cię odwieźć na zajęcia i zabrać z kancelarii.
-Jeżeli chcesz. Kiedy macie trasę?
-We wrześniu. Miała się zacząć już w styczniu.. Peter to dobry menager ale czasami przesadza.
-Zrozum go. Chce rozkręcić waszą karierę. Zrobić ci herbatę?
-Możesz. Ale my i tak mamy już miliony na kontach. Robimy to dla fanów, dla pasji.
-Jasne, jasne. Lou do mnie dzwonił. Pytał się gdzie Alice chciała zawsze pojechać.
-Wiem. Kupowałem z nim bilet. Może i my polecimy do Paryża?
-Mi to się marzy Rzym, albo Chorwacja..- odpowiedziała Alex siadając obok.
-Pomyślimy o tym. Obiecuje. A co u Pauline? Widziałyście się dzisiaj?
-Eh, no wszystko dobrze. Wypiłyśmy kawę, poplotkowałyśmy.. Takie tam babskie spotkanie.
-Wiesz, Ed ma w sobotę koncert..
-To twój kumpel Hazz. Jeżeli chcesz możemy iść. Tylko zachowuj się na After Party.

*Oczami Nialla*

Zaparkowałem pod domem Lou. Czekała na mnie już na schodach.
-Cześć Lou. Tak jak mówiłem, sprawa jest dla mnie ważna.
-Dobrze. Wejdziesz?
-Nie.-pokręciłem głową- Muszę wracać do domu.
-Okeej. No więc o co chodzi dokładnie.
-Jest dziewczyna, która potrzebuje zmiany życia..
-A co ja mam z tym wspólnego?- uśmiechnąłem się szczerze- Mów.
-Nie masz jakiegoś wolnego miejsca? Jakaś asystentka, kosmetyczka, nie wiem..
-Oh, to.. Rozumiem. Może zacząć jako ktoś mniej ważny, a potem zobaczę na co dokładnie się nadaje.
-Dziękuję Lou. Jesteś kochana.- pożegnałem się z dziewczyną i ruszyłem do samochodu. Byłem zadowolony, że załatwiłem kolejną rzecz ze swojej listy. W drodze pomyślałem, że skoro oświadczyłem się Marthcie bez pierścionka, może ona wybrać go sama. Zajechałem do spożywczaka. Po czym wróciłem do domu. Byłem mile zaskoczony, bo dziewczyna która jeszcze dwa dni temu była roztrzęsiona, dziś zrobiła kolację. Pachniało już na schodach. Uśmiechnięty wszedłem do mieszkania. Pocałowałem moją narzeczoną i usiedliśmy do kolacji.

****************************************
Przepraszam, że po tak długim czasie dodałam taki krótki i nudny rozdział. Jednocześnie zapraszam na bloga http://www.band-dream-direction.blogspot.com/ prolog już jest,a pierwszy rozdział już niebawem. To na razie na tyle :) 

1 komentarz:

  1. Rozdział świetny, bardzo mi się podoba;) Louis się wykazał:) Czekam nn ;* pozdrawiam Asiek :)

    OdpowiedzUsuń